Przełammy wołyński impas [KOMENTARZ]

Rocznica tzw. krwawej niedzieli na Wołyniu to czas, w którym zawsze mamy do czynienia z emocjami. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro mówimy o zbrodni ludobójstwa. Niestety ofiary rzezi wciąż nie doczekały się godnego pochówku, ciągle wiele z nich spoczywa w bezimiennych mogiłach. Obowiązkiem państwa polskiego jest zabieganie o przeprowadzenie ekshumacji, a następnie pochowanie polskich obywateli w sposób godny, pod własnym imieniem i nazwiskiem. Władze Ukrainy opierają się upamiętnieniom, chcąc chronić wizji UPA jako formacji niepodległościowej. W wyniku fatalnego zbiegu działań obu stron zaistniał impas w stosunkach polsko–ukraińskich. Warto zadać pytanie, dlaczego do tego doszło?

Autor: Hubert Kowalski

Wiosną 2017 r. badacze z Instytutu Pamięci Narodowej przygotowywali się do przeprowadzenia ekshumacji polskich ofiar ludobójstwa na terytorium dzisiejszej Ukrainy. Jednak prace zostały w ostatniej chwili zablokowane przez stronę ukraińską. Tamtejsze władze poinformowały, że nie mogą zapewnić bezpieczeństwa polskim badaczom. Prawdziwą przyczyną wstrzymania prac było wcześniejsze zdemontowanie nielegalnego pomnika Ukraińskiej Powstańczej Armii, który mieścił na cmentarzu w Hruszowicach niedaleko Przemyśla. Miał on upamiętniać 14 członków UPA z kurenia „Żelaźniaka”, którzy zginęli w walce z Ludowym Wojskiem Polskim w pobliżu Hruszowic w 1946 r. Ukraińcy twierdzili, że monument był mogiłą, w której mieli być pochowani żołnierze UPA. Jednak w 2017 r. nie było jeszcze wiadomo, czy rzeczywiście pochowano tam jakiekolwiek ciała, co spowodowało, że strona ukraińska uznała demontaż za prowokację. Warto zadać pytanie, dlaczego pomnik, który wzniesiono w 1994 r., został rozebrany właśnie w momencie, w którym Ukraina umożliwiła godne upamiętnienie Polaków na Wołyniu? Czy inicjatorzy rozbiórki nie liczyli się z tym, że demontaż ukraińskiego monumentu może uniemożliwić zorganizowanie godnego pochówku pomordowanym rodakom? Czy nie należało najpierw sprawdzić, czy hruszowicki pomnik rzeczywiście nie był mogiłą? Ten niefortunny zbieg wydarzeń był jedną z pierwszych przyczyn dzisiejszego impasu.

Dopiero w maju 2018 r. w Hruszowicach przeprowadzono ekshumacje w miejscu, w którym wcześniej znajdował się monument. – To miejsce nie ujawniło żadnych danych, które pozwalałyby uznać, że pod pomnikiem, który został rok temu rozebrany, znajdowały się szczątki członków UPA. Nie ma na to żadnych naukowych przesłanek – powiedział po zakończeniu prac prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes IPN – u, który nadzorował ekshumację. Z oceną polskich badaczy nie zgodził się jednak Światosław Szeremeta, ukraiński sekretarz generalny międzyresortowej komisji do spraw upamiętnień ofiar wojen i represji politycznych, który zwrócił uwagę na fakt, iż pochówki były wielopoziomowe, co ma pozwalać na przypuszczenie, że są tam pochowani członkowie UPA. Szeremeta został wpuszczony do Polski, by mógł przyjechać do Hruszowic na ekshumacje, mimo że wcześniej nałożono na niego zakaz wjazdu do Polski. Zakaz wydano po tym, jak urzędnik zabronił polskim historykom prac na terenie bitwy pod Kostiuchnówką.

O przerwanie impasu zabiegał prezydent Andrzej Duda, który spotkał się z prezydentem Ukrainy pod koniec 2017 r. Petro Poroszenko wyraził chęć współpracy i zadeklarował, że nie wyklucza możliwości prowadzenia prac ekshumacyjnych na Wołyniu.

Niestety już na początku 2018 r. nadszedł kolejny impas. Ukraińscy politycy potępili nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Chodziło o przepisy, które dotyczą zbrodni ukraińskich nacjonalistów. Ustawa penalizuje zaprzeczanie zbrodniom z lat 1925 – 1950. W okresie międzywojennym ukraińscy nacjonaliści dokonywali licznych przestępstw terrorystycznych, mordując m.in. polskich urzędników. Wzorowali się przy tym na… Józefie Piłsudskim, który dokonywał podobnych czynów, walcząc przeciwko caratowi w ramach Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej. Ponadto bardzo kontrowersyjny jest również wymieniony w ustawie rok 1925. To nieco zagadkowa data, ponieważ akty terroru pojawiały się już na początku lat 20 – tych, a dokonywała ich Ukraińska Wojskowa Organizacja pod wodzą Jewhena Konowalca. Natomiast osławiona Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów została utworzona dopiero w 1929 r. Jedyne skojarzenie, jakie nasuwa się w kontekście roku 1925, to koniec polityki „ukrainizacji” w ZSRR, a jednocześnie początek stalinowskiej czystki ukraińskiej inteligencji. To istotna data z punktu widzenia rosyjskiej polityki historycznej, jednak nie ma ona żadnego związku z historią stosunków polsko – ukraińskich. Skąd zatem w ustawie rok 1925? Warto również zwrócić uwagę na fakt, iż polskie prawo podkreśla obecnie zbrodnie nazistowskie oraz komunistyczne. Według nowelizacji ustawy o IPN, której część przepisów ma zostać zbadana przez Trybunał Konstytucyjny, penalizowane mają być również zbrodnie Ukraińców. Jednak nowelizacja nie wspomina o masowych mordach, których dokonywali Rosjanie. To pominięcie może budzić sprzeciw Ukraińców, którzy będą odbierać te przepisy, jako zbieżne z rosyjską polityką historyczną i uznające za zbrodnicze wszelkie dążenia niepodległościowe Ukrainy. Ustawa nie mówi bowiem o zbrodniach rosyjskich, ale o komunistycznych, co jasno wskazuje na analogię do narracji Kremla.

Od wielu lat w polskiej debacie publicznej pojawiał się postulat penalizacji tzw. kłamstwa wołyńskiego w analogii do karania za kłamstwo oświęcimskie i katyńskie. Należy jednak zwrócić uwagę, że w istocie nowe przepisy nie są konieczne, gdyż karanie za zaprzeczanie wszelkim zbrodniom przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodniom wojennym umożliwiał już art. 55 pierwotnej wersji ustawy o IPN. Nowelizacja nie jest zatem potrzebna, ponieważ polskie sądy mają podstawę prawną do karania każdego, kto na terytorium Polski zaprzeczał ludobójstwu, którego dokonali na Polakach członkowie Ukraińskiej Powstańczej Armii. Ciężko zatem oprzeć się wrażeniu, że nowe przepisy, które zaproponowali politycy ruchu Kukiz’15, a zaaprobowali rządzący, są wynikiem hucpy politycznej, która nie ma żadnego praktycznego sensu, ale bardzo negatywnie wpływa na relacje polsko – ukraińskie i stawia pod znakiem zapytania godne upamiętnienie pomordowanych Polaków. Ustawa o IPN z 1998 r. mówi o zbrodniach dokonanych od 1 września 1939 r. Możliwe, że właśnie ten moment nie spodobał się autorom nowych przepisów, którzy chcieli, by mówić również o terroryzmie z lat międzywojennych. Jednak, świadomie bądź nieświadomie, wpisali się w narrację putinowskiej Rosji, uznając rok 1925 za datę początkową zbrodni.

Przeprowadzenie rzetelnych ekshumacji w Hruszowicach jest dla Polski dobrym argumentem w zabieganiu o wznowienie prac na Wołyniu, który powinien zostać dobrze wykorzystany przez polskie władze. Przepisami ustawy o IPN, które dotyczą ukraińskich nacjonalistów, ma zająć się Trybunał Konstytucyjny. Fatalny impas powstał niewątpliwie zarówno z winy strony polskiej, jak i ukraińskiej. Czas pokaże, czy uda się go przełamać.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.