Na początku miesiąca wpływowy niemiecki tygodnik „Focus” napisał, że 2 czerwca rosyjski prezydent Władimir Putin do późnych godzin wieczornych podejmował w swojej rezydencji w Sankt Petersburgu niemieckiego ministra spraw zagranicznych Sigmara Gabriela i byłego kanclerza Gerharda Schrödera. Wcześniej Putin z Gabrielem odbyli 45 minutową rozmowę w cztery oczy na temat wojny na wschodzie Ukrainy i ochrony klimatu.
Autor: dr Krzysztof Tokarz
Zadeklarowana jako „prywatna rozmowa” trwała około dwóch godzin i skończyła się późno w nocy. Gabriel miał opuścić rezydencję „nowego cara Rosji” około 01.30. Ale na spotkanie nie przyszedł sam minister spraw zagranicznych. Zaszczytu dostąpili również „wybrani przedstawiciele” niemieckiej gospodarki. Wiadomo mniej więcej kto wybierał tych „wybrańców”. „Stary” kanclerz Gerhard Schröder ściśle współpracował z Putinem w czasie piastowania urzędu (w latach 1998 do 2005). Do dziś jest zaprzyjaźniony z władcą Kremla. Został nawet szefem rady nadzorczej i pełnił kierownicze stanowiska w konsorcjach budujących Nord Stream i Nord Stream 2. Firma państwa Putina w jakiej gigantyczne zarobki osiąga były niemiecki kanclerz – jest częścią największego rosyjskiego monopolisty Gazpromu.
Dla przypomnienia Nord Stream 1 już od 2011 roku transportuje gaz z rosyjskiego Wyborgu po dnie Morza Bałtyckiego do niemieckiego portu gazowego w Meklemburgii-Pomorzu Przednim (Mecklenburg-Vorpommern). Gazociąg Północny to nie jest tylko inwestycja ekonomiczna, lecz przede wszystkim polityczna. Wówczas Niemcy nie troszczyli się specjalnie o bezpieczeństwo energetyczne krajów takich jak Polska, Łotwa, Litwa, Estonia czy Ukraina. Berlin nie interesowała solidarność europejska, lecz tylko dobre interesy z Rosją i obłaskawienie Putina. Trudno przecenić rolę Schrödera w tym całym przedsięwzięciu. Z kolei Nord Stream 2 przy końcu 2019 roku powinien zacząć dostarczać jeszcze więcej rosyjskiego gazu do Europy. Przez co jeszcze bardziej uzależni UE od kaprysów Putina i zmniejszy stopień dywersyfikacji tego strategicznego surowca energetycznego. Po ukończeniu tej inwestycji rosyjskie gazowe szczęki zacisną się na szyi Europejczyków, nie ukrywajmy tego, dzięki Niemcom bardzo mocno.
Okazją dla drugiej już wizyty Gabriela w Rosji w roli szefa ministra spraw zagranicznych stało się forum gospodarcze w Sankt Petersburgu. Ale co wydaje się dziwne, Gabriel nawet nie rozmawiał z jego rosyjskim odpowiednikiem Sergiejem Ławrowem. Niemiecki szef dyplomacji zapowiedział kolejne rozmowy na temat wdrożenia pokoju na Ukrainie. Te miałyby się wkrótce odbyć, toczone na najwyższym szczeblu. Dotychczasowe starania o pokój na wschodzie Ukrainy – w tzw. formacie normandzkim – przynosiły raczej mizerny efekt. Kruchy pokój na wschodzie Ukrainy jest co rusz łamany przez obie strony i co chwilę słyszymy o walkach. Nawet dla Niemców jest to oczywiste, że tak naprawdę pokój na wschodzie Ukrainy to nic innego jak fikcja. Niemiecki magazyn „Focus” napisał, że celem planowanych rozmów pokojowych jest osiągnięcie „prawdziwego zawieszenia broni”. To sformułowanie nie pozostawia cienia wątpliwości co do oceny obecnego stanu przez stronę niemiecką. Rodzi się natomiast pytanie: co obiecał niemiecki minister spraw zagranicznych Putinowi pomiędzy wykwintnymi daniami w czasie wypijania pewnie coraz ciekawszych trunków?
Na bankietach u Putina brylują czołowi niemieccy politycy, zarówno ci byli, jak i obecni… jak się to ma do sankcji? Komu je wolno łamać, a komu nie? Jak widać sankcje wobec putinowskiej Rosji – to chyba podobna fikcja jak „prawdziwe zawieszenie broni” na wschodzie Ukrainy. Oficjalna wersja czerwcowego spotkania w Petersburgu głosi, że minister Gabriel przedstawił Władimirowi Putinowi wizję zniesienia sankcji, lecz miałoby to się stać dopiero w przypadku, gdy Rosja wypełni postanowienia z Mińska. A tych, jak wiadomo, Putin do dziś nie kwapi się spełnić. Ale to „wypasione spotkanie” u Putina niemieckiego szefa MSZ, byłego kanclerza Gerharda Schrödera jest bardziej widocznym znakiem niż tysiące dyplomatycznych słów czy zwykłego PR-u w przyjaznych niemieckiemu rządowi gazetach. Sankcje, sankcjami, ale wysoko postawieni panowie z Niemiec robią i tak co chcą, kiedy chcą, i z kim chcą. Nie ma co ukrywać – mają wsparcie znacznej części swojego biznesu i społeczeństwa.
Wielu Niemców kibicuje temu, aby znieść sankcje wobec Rosji. Poniżej zostanie przytoczony głos niemieckiego obywatela w tej kwestii – zamieszczony w komentarzu: „Nie rozumiem krytyki spotkania z Putinem. Takie spotkania są prawdopodobnie bardziej użyteczne dla współpracy niem -rus (org. tłum) niż na jakichkolwiek innych konferencjach UE itp. Pragmatyzm jest potrzebny, a nie z powrotem uruchomianie wielkich ideałów i wartości urojonych. Po tym jak po zachodniej stornie zaczyna się kruszyć sojusz transatlantycki, nowy kierunek jest wskazany”. To jedna z wielu opinii jakie mają Niemcy w tej sprawie, ale na pewno nie jest ona stanowiskiem odosobnionym. Pamiętajmy, że we wrześniu W Niemczech odbędą się wybory. Do tego czasu nikt nie zaryzykuje jakiś rewolucyjnych wolt, ale po głosowaniu można się już spodziewać, że podobne „rauty” z Putinem zaczną odnosić pewien skutek. O tym, że lobbing Niemiec czy byłego kanclerza w sprawie Nord Streamu okazał się zabójczo skuteczny chyba nikogo nie trzeba chyba przekonywać. O tym czy niemiecki lobbing na rzecz Rosji i zniesienia wobec niej sankcji, stopniowo lub od razu też taki się okaże – bardzo szybko o tym się przekonamy.
Dr Krzysztof Tokarz – doktor nauk humanistycznych, ekspert w zakresie stosunków polsko-niemieckich. Napisał ponad 200 artykułów – w tym na temat Festung Breslau, polityki i gospodarki zachodniego sąsiada Polski – opublikowanych zarówno w prasie drukowanej i na portalach internetowych