Konstytucja dla Nauki, czyli klęska Jarosława Gowina [KOMENTARZ]

Z uwagi na fakt, że redakcja, autorzy oraz czytelnicy portalu Obserwator Międzynarodowy wywodzą się głównie ze społeczności akademickiej oraz mając na względzie naszą troskę o przyszłość polskiej nauki, postanowiliśmy opublikować na łamach OM ważny głos w dyskusji o kształt i rolę uniwersytetów w Polsce autorstwa dr. Patryka Wawrzyńskiego. 

Jarosław Gowin / Wikimedia commons

Autor: dr Patryk Wawrzyński

Od pewnego czasu dojrzewa we mnie ten wpis. Szczerze mówiąc, jest mi wstyd. Czuję się oszukany. Długo miałem nadzieję, że Jarosław Gowin będzie prawdziwym reformatorem polskiej nauki. Liczyłem, że nie zadowoli się udawaną zmianą. Wierzyłem, że może być tym ministrem, który dokończy reformy profesor Barbary Kudryckiej. Wspierałem jego pomysł unowocześnienia szkolnictwa wyższego w Polsce. Teraz jest mi tak po prostu głupio.

Konstytucja dla Nauki miała, moim zdaniem, swoje jasne strony. Szczególnie przekonywały mnie reforma kształcenia doktorantów, bardzo bliska wizji studiów doktoranckich, którą kiedyś przedstawiłem, stworzenie przejrzystej ścieżki kariery dla pracowników badawczych oraz wyrazista promocja federalizacji uczelni, która w końcu mogłaby położyć kres rozdrobnieniu polskich uniwersytetów, od lat skutkującym słabymi wynikami w międzynarodowych rankingach. Oczywiście, ostrzegałem też przed słabościami propozycji ministra Gowina – nadmiernym wzmocnieniem pozycji ministra nauki, brakiem narzędzi sprzyjających uczciwości konkursów na uczelniach, pułapką imitowania zachodnich standardów w zakresie publikacji naukowych, zwłaszcza w kontekście nowych możliwości wynikających z wizji otwartej nauki, a także bardzo niepokojącym uczynieniem z prokuratury uniwersyteckiego działu kadr. Tak było jeszcze kilka miesięcy temu…

Potem Konstytucja dla Nauki zaczęła się zmieniać. Przestała być sensownym odzwierciedleniem potrzeb polskiej nauki i zaczęła tracić swoją wyrazistość. Miał być impuls rozwojowy i przestawienie szkolnictwa wyższego na nowoczesność – wyszło jak zawsze. Pierwszy cios zadało ministerstwo finansów przyznając, że obiecywane przez ministra Gowina zwiększenie nakładów na naukę jest mrzonką. Choć miało być więcej pieniędzy, to okazało się, że istniały one tylko w wyobraźni wicepremiera. A modernizacja kosztuje. Zawsze i wszędzie. I tak polscy naukowcy zarabiają śmieszne pieniądze. Serio. Kiedy widziałem wyciągi z konta wrzucane przez lekarzy rezydentów w czasie ich protestu, to czułem, że ich rozumiem.

Później poszło już w tempie ekspresowym. Przygotowywany, konsultowany i dopracowywany przez półtora roku projekt, miał być pokazem siły ministra Gowina. Nie był. W pierwszym czytaniu Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży rozpatrywała 160 propozycji poprawek, głównie rządowych. Twarzą reformy przestał być Jarosław Gowin, a zaczął nią być nadzorca MNiSW z ramienia prezesa Jarosława Kaczyńskiego – podsekretarz stanu Piotr Müller, który zasłynął swoją przerażającą ignorancją w żywo komentowanym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z marca 2018 roku. Treść poprawek zaproponowanych przez rząd była drugim bolesnym ciosem dla zwolenników zmiany – okazało się, że zamiast akumulować ograniczone zasoby, po raz kolejny zwycięża filozofia dzielenia zapałki na czworo. Z i tak pokaźnej liczby krajowych 250 czasopism naukowych, które nie są oceniane w Journal Citations Report, a które otrzymają przejściowe wsparcie ministerstwa na rozwój, nagle zrobiło się 500! Ktoś musi to napisać: Polska nie ma potencjału na 250 dobrych czasopism naukowych, a co dopiero na dwa razy więcej… Jeszcze boleśniejszym było nagłe wycofanie się z wymogu, żeby uzyskanie tytułu profesora uzależnione było od doświadczenia międzynarodowego i kierowania grantami badawczymi – to jakie, do cholery, mają być oczekiwania wobec profesora?!

Wstyd poczułem dopiero, gdy przeczytałem, że – wobec rekomendacji prezydenta Andrzeja Dudy – z nowej ustawy zniknie przyśpieszona ścieżka habilitacji dla naukowców, którzy uzyskają prestiżowe ERC Starting Grants (bo głównie o nie mogło chodzić przeciwnikom, raczej nie o ERC Consolidators Grants). Dotychczas na polskich uczelniach realizowano lub realizuje się 26 grantów ERC kierowanych przez polskich naukowców i 1 kolejny przez badacza zagranicznego, następne 32 projekty realizują polscy akademicy na uczelniach zagranicznych. ERC Starting Grants było wśród nich odpowiednio 18, 0 i 18. Mówimy więc o oszałamiającej liczbie 36 naukowców, którzy mogliby się (teoretycznie) ubiegać o przyspieszony tryb habilitacji w nagrodę za największe osiągnięcie konkursowe, jakie może stać się udziałem młodego doktora. I nie możemy ich docenić, tylko i wyłącznie dlatego, że przeciwnicy tej instytucji obawiają się, że ERC będzie z premedytacją przyznawać polskim badaczom wielomilionowe granty na badanie gender studies i kultury środowisk LGBT+. W jakim kraju my żyjemy?! Nie możemy nagradzać najlepszych naukowców, bo profesor Wojciech Polak boi się, że przyjdzie zły dżender i go pogryzie?

Nie czekałem długo, żeby do tego poczuć się kompletnie oszukanym. 14 czerwca 2018 roku Komisja w drugim czytaniu przyjęła kolejny ogromny pakiet poprawek do ustawy innej niż wszystkie, przygotowywanej, konsultowanej i dopracowywanej przez półtora roku. Łącznie ponad trzysta propozycji zmian, głównie rządowych – bo przecież uwagi opozycji był ignorowane przez koalicję – głosowanych przez Komisję w dwa tygodnie procedowania Konstytucji dla Nauki. Gdyby posłowie spędzili na dyskusji każdej jedną godzinę, to ledwie starczyłoby im czasu, pod warunkiem, że pracowaliby bez przerwy od 1 do 14 czerwca!

Najgorsza była jednak treść tych zmian, która całkowicie wykastrowała reformę ministra Gowina. Koalicja „dobrej zmiany” zrobiła z wizji zmian bezkształtną galaretę o mdłym smaku. Zobaczmy, jak to się stało…

  • Po pierwsze, z dobrego pomysłu utworzenia silnej rady uczelni została tylko fasada współpracy nauki z otoczeniem społecznym i biznesowym – powstanie nowy organ do udawania, że jest wspaniale, powoła się dwóch nowych pełnomocników i będzie po sprawie.
  • Po drugie, rektor już nie będzie wybierany przez radę uczelni, ponieważ polskie środowisko akademickie jest tak wspaniałe, że spojrzenie z zewnątrz – zwłaszcza z tego „okropnego” świata biznesu – nie jest mu potrzebne.
  • Po trzecie, z bardzo potrzebnej zmiany instytucjonalizacji pracy, w ramach sztywnego podziału w ramach wydziałów, na promocję interdyscyplinarności i zespołów badawczych wyszło pozostawienie decyzji w gestii senatów uczelni. Wszyscy wiemy, jak to się skończy.
  • Po czwarte, gdzieś po drodze – w ramach kolejnych pakietów poprawek – umarła wspaniała idea federalizacji polskich uczelni, która mogłaby wzmocnić ich międzynarodową pozycję i renomę – w efekcie będziemy szczęśliwi, gdy polska uczelnia otrze się o trzecią setkę na świecie (taka Estonia, kraj wielkości województwa kujawsko-pomorskiego, ma dwie uczelnie notowane wyżej).
  • Po piąte, wciąż całkowicie brakuje w ustawie – mimo setek poprawek – pomysłu na rozwój uczelni w mniejszych ośrodkach akademickich. MNiSW udaje, że można i dać więcej pieniędzy najlepszym, i zwiększyć nakłady na uczelnie regionalne – w realnym świecie nie można tego osiąnąć bez zwiększenia nakładów na naukę, a to jak przypomina ministerstwo finansów się nie wydarzy.
  • Po szóste, doktoranci, którzy mieli przecież skupić się na rozwoju naukowym, jednak będą mogli być zatrudnieni jako dydaktycy (czyli tania siła robocza), choć eksperci MNiSW widzieli w tym (zresztą całkiem słusznie) jedną z ważniejszych słabości systemu kształcenia doktorantów w Polsce.

***

Ostateczny projekt Konstytucji dla Nauki jest zły. Mam nadzieję, że nie zostanie on przyjęty, ani na najbliższym posiedzeniu Sejmu, ani na żadnym innym. Wiem, że profesor Ryszard Terlecki obiecał poparcie przywództwa politycznego Prawa i Sprawiedliwości dla „poprawionego” projektu Konstytucji dla Nauki. Ale wiem też, że ci posłowie, którzy będą głosować, nie reprezentują tylko swojej partii, ale też swoich wyborców – będą więc musieli kiedyś wrócić do swoich Bydgoszczy, Gorzowa Wielkopolskiego, Kielc, Lublina, Olsztyna, Opola, Słupska, Tarnowa czy Zielonej Góry i spojrzeć w twarz ludziom, których dzieci tracą szansę na dobrą edukację. Będą musieli w kolejnej kampanii walczyć o głosy wyborców w Gdańsku, Katowicach, Łodzi czy Rzeszowie, z których Konstytucja dla Nauki zrobi ośrodki prowincjonalne.

Wreszcie, nie trzeba wielkiej wiedzy o świecie nauki, żeby zauważyć, że ta reforma nie rozwiązuje problemów. Nie sprzyja eliminacji uczelnianych patologii – nepotyzmu, kolesiostwa i braku przejrzystości. Nie sprawia, że nauka będzie bliżej gospodarki i społeczeństwa, napędzając ich rozwój. Nie tworzy szans dla młodych ludzi i zupełnie nie wyrównuje szans, co gorsza pogłębia tylko dysproporcje między bogatymi a biednymi, między miastem a wsią, między największymi ośrodkami a prowincją. Nie stawia Polski na pozycji innowatora, przecież wszystko, co proponuje minister Gowin to pomieszanie obecnego systemu z ślepą imitacją rozwiązań zachodnich. Potrzebujemy reformy, ale nie tej. Potrzebujemy innej, lepszej.

Może nie trafiają do Was moje argumenty. Ostatecznym powodem, dla którego należy zatrzymać Konstytucję dla Nauki jest różny wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn, który nie tylko jest nieuczciwy, ale – przede wszystkim – zamknie drogę kariery instytucjonalnej wielu wspaniałym kobietom nauki, które wcześniej od kolegów zmuszone będą udać się na emeryturę… Jesteśmy zbyt słabym naukowo krajem, żeby pozwalać sobie na takie marnotrawstwo. To skandaliczny przepis wymierzony w polską naukę i polską gospodarkę.

Do posłów opozycji apeluję – głosujcie przeciwko ustawie. Posłów koalicji, zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwości, proszę o odwagę i troskę o Polskę. Jeśli nawet nie macie w sobie tyle siły, żeby sprzeciwić się woli liderów swojej partii, możecie zaspać, zapomnieć o posiedzeniu, zgubić drogę do Sejmu, zachorować, zatrzasnąć się w toalecie, nie wiedzieć, że to dzisiaj, schować się za kotarą marszałka Marka Kuchcińskiego, pojechać w odwiedziny do Radia Maryja, oglądać mundial. Lub cokolwiek innego. Może Was, drodzy Posłowie, nie być w czasie głosowania. Bo przecież będziecie jeszcze musieli kiedyś spojrzeć w twarz swoim wyborcom. Weźcie sobie do serca wielkie słowa Wielkiego Polaka i nie lękajcie się.

 

Dr Patryk Wawrzyński – politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (od 2017 roku kieruje projektem badawczym w Interdyscyplinarnym Centrum Nowoczesnych Technologii). Redaktor czasopisma naukowego „Polish Political Science Yearbook”. Prowadzi bloga Wawrzyński bez cenzury.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed