Zakaz lotów dla Emirates w Tunezji, czyli o mieszaniu polityki i transportu

W czasach gdy walka z terroryzmem staje się najwyższym priorytetem dla społeczności międzynarodowej, wiele państw podejmuje działania mające zapobiec jakimkolwiek przejawom tego okrutnego procederu, zwłaszcza w takich dziedzinach, jak transport lotniczy, który, choć słusznie jest uważany za niezwykle bezpieczny, to jednak pozostaje wrażliwy na ataki terrorystyczne. Czasem jednak podejmowane działania w zakresie bezpieczeństwa bywają mocno upolitycznione – takie właśnie wydaje się ostatnie spięcie na linii Tunezja–potentat lotniczy Emirates.

Międzynarodowy port lotniczy w Tunisie / fot. REUTERS/Zoubeir Souissi

Autor: Mateusz Osiecki

Aby zapobiec potencjalnym zamachom, przedsiębiorstwa lotnicze, w tym przewoźnicy wdrażają dodatkowe środki bezpieczeństwa. Wydawać by się mogło, że w takich kwestiach wszystkie państwa świata powinny działać zgodnie i nie generować na tym tle konfliktów. A jednak na arenie międzynarodowej doszło niedawno to pewnego „spięcia” właśnie względem działań, które docelowo miały zapobiec atakom terrorystycznym.

Mowa tu o zdarzeniu, które miało miejsce 24 grudnia 2017 r., kiedy to – zupełnie nieoczekiwanie – Republika Tunezji wydała zakaz lądowania dla linii lotniczych Emirates na swoich lotniskach. Decyzja jest następstwem tego, że przez kilka wcześniejszych dni Emirates, bez podania przyczyny odmawiały wejścia na pokład swoich samolotów obywatelkom Tunezji, wobec których istniało podejrzenie, że mogły brać udział w przygotowaniu zamachów w rejonie Zatoki Perskiej. Mężczyźni zaś mogli normalnie wchodzić na pokład. Wspomniany zakaz wszedł w życie 25 grudnia i ma charakter bezterminowy. W praktyce ma on dość istotne znaczenie, gdyż od wielu lat Emirates łączyły Tunis z Dubajem, wykonując codzienne rejsy na tej trasie. Po wprowadzeniu zakazu Tunezja utraciła jedyne połączenie lotnicze ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Podobnie jak wiele innych wydarzeń związanych z lotnictwem cywilnym, także i to da się opisać z perspektywy prawa międzynarodowego.

Choć rzeczywiście decyzja Republiki Tunezji o wydaniu zakazu lotów jest posunięciem dość radykalnym, to jednak odzwierciedla relacje pomiędzy dwoma państwami, które od kilku lat ulegają stopniowemu pogorszeniu. Kiedy to w wyniku rewolucji władzę w Tunezji przejęła islamistyczna partia Ennahdha, republika zaczęła utrzymywać bardzo dobre relacje z Katarem. Ten ostatni zaś prowadzi politykę, która zdecydowanie nie podoba się wielu arabskim mocarstwom, w tym właśnie ZEA (Emiraty, podobnie jak kilka innych państw wypowiedziały stosunki dyplomatyczne z Katarem, o czym pisaliśmy tutaj). Rosnące napięcia spowodowały, że rząd w Tunisie w końcu odwołał się do metod zwanych retorsjami.

Retorsje to nic innego jak forma środków odwetowych, które państwo może zastosować, jeśli jego interesy zostały naruszone przez innego państwo. Ponieważ w świetle prawa międzynarodowego uciekanie się do użycia siły jest zakazane, retorsje powinny mieć formę pokojową. Najczęściej państwa stosują retorsje, jeśli doznały aktu dyskryminacji, lub braku kurtuazji ze strony innego państwa, tak jak to miało miejsce w omawianym przypadku Tunezji i ZEA. I chociaż decyzja rządu w Tunisie została wymierzona bezpośrednio w linie lotnicze, to jednak zdecydowanie oddziałuje na władze ZEA, gdyż Emirates są własnością spółki znajdującej się w całości w rękach rządu tego kraju. Mimo, że retorsje nie stanowią naruszenia prawa międzynarodowego per se, to jednak z reguły powodują dalsze napięcia w stosunkach dwustronnych. W przeszłości państwa do retorsji odwoływały się wielokrotnie i to właśnie w formie wprowadzenia ograniczenia lub zakazu lotów. Innymi formami odwetu było m.in. zaostrzenie wymagań wizowych dla obywateli danego państwa czy też obłożenie towarów importowanych wysokimi cłami.

Gdy chodzi o sam zakaz lotów, to jest on regulowany m.in. w Konwencji Chicagowskiej o międzynarodowym lotnictwie cywilnym. Zgodnie z jej art. 1 każde państwo w sposób zupełny i wyłączny reguluje reżim przestrzeni powietrznej nad swoim terytorium. Oznacza to, że dane państwo może w zasadzie swobodnie decydować o tym, które samoloty będą wlatywać w jego przestrzeń powietrzną, lądować na lotniskach położonych na jego terytorium itp. Z kolei art. 6 tej konwencji stanowi o tym, że zgody na loty nad swoim terytorium państwo udziela w formie specjalnych zezwoleń. Jeśli więc dane państwo nie posiada zezwolenia na loty nad terytorium drugiego państwa, wykonywanie operacji lotniczych w przestrzeni powietrznej tego ostatniego jest traktowane jako bezprawne. Zatem samoloty Emirates (w tym także Emirates SkyCargo wożące wyłącznie ładunki) nie będą mogły legalnie lądować na lotnisku w Tunisie czy przelatywać nad terytorium Tunezji w ogóle, póki republika nie cofnie zakazu. Rzecz jasna, pozostali przewoźnicy z siedzibą w ZEA – Etihad Airways i FlyDubai także nie będą mogli do tego czasu otworzyć połączeń pomiędzy swoim krajem, a Tunezją.

Napięcie na linii Tunis-Abu Dhabi dość wyraźnie pokazuje, jak mocno lotnictwo cywilne jest uzależnione od polityki. Podjęcie dyskryminujących środków wobec obywatelek Tunezji podyktowane bezpieczeństwem sprawiło, że z dnia na dzień setki pasażerów utraciły bezterminowo możliwość podróżowania pomiędzy stolicą Tunezji, a największym miastem Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jest to nie tylko pewien cios dla wizerunku obu państw na arenie międzynarodowej, ale także kolejne ochłodzenie i tak już nieco napiętych relacji. Wprawdzie wątpliwe jest, aby którekolwiek z tych dwóch państw podjęło bardziej radykalny krok, jak choćby wypowiedzenie stosunków dyplomatycznych (vide: przypadek Kataru), to jednak decyzja rządu tunezyjskiego stanowi kolejny już wyraz podziałów tworzących się w świecie arabskim.

 

Mateusz Osiecki – doktorant w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych, Wydział Prawa i Administracji, Uniwersytet Łódzki, specjalista od transportu lotniczego, autor „AeroVloga”.

 

 

 

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.