Hołodomor: Obojętność straszniejsza od lęku [KOMENTARZ]

Rok 2020 przyniósł prawdziwie globalne zmiany. Trwająca pandemia rezonuje szerzej aniżeli suche statystyki ilości zachorowań i zgonów. Od cichego wyśmiewania się z godzin dla seniorów w sklepach do nieprostych decyzji lekarzy dokonujących wyboru co do ratunku pacjenta w warunkach ograniczonych możliwości medycznych, wszystko to stawia przed każdym człowiekiem dylematy i przemyślenia moralne. Doradcą może być historia, a szczególnie doświadczenie społeczne i prawne narodów dotkniętych klęską próby wyniszczenia ich egzystencji. Jak co roku przypominają o tym obchody 87. rocznicy Hołodomoru z lat 1932-1933 (Wielkiego Głodu, a także zbrodni ludobójstwa) przypadające w tym roku w Ukrainie na 28 listopada.

Monument upamiętniający ofiary Wielkiego Głodu w Kijowie / fot. Jarosław Góralczyk – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=56359467

Autor: Witalij Mazurenko

Miasto. Idziesz ulicą o 8 rano, śpieszysz się w codziennych sprawach. Jedna myśl nieznośnie trzepocze w głowie: „Tylko nie patrz!”. Psy rozdzierają trupy leżące na ulicach. Co mi do tych nieznanych, wymęczonych ludzi? Jestem pierwszym pokoleniem z rodziny zamieszkałym w mieście i po studiach nauczyłem się mówić po „horods’komu” (czyli po rosyjsku), aby mnie nie dopadła kula za zwracanie uwagi i, broń Boże, mówienie o tym na głos. Ale oni przychodzili do miast w poszukiwaniu jedzenia, gotowi wymienić ostatni złoty krzyżyk i tak pozostawali na bruku na zawsze. Dobrze że jest zima – nie czuć smrodu rozkładających się ciał. Obojętność.

Wieś. Umierali po cichu. Ludzie, którzy jeszcze cztery lata wcześniej stawiali opór okupacji sowieckiej, nie mieli sił fizycznych, gdyż poprzez prawnie ugruntowaną przemoc zostali  pozbawieni najprostszej własności w imieniu rozbudowy „jasnej komunistycznej przyszłości” –  niezbędnej żywności. Chcę żyć – stało się główną myślą rojącą się w głowach przedstawicieli narodu skazanych na męczącą śmierć. Znane są przypadki kanibalizmu i „dobrze”, jeśli jakaś matka zjadała swoje własne dziecko – bo zwariowałaby patrząc na jego mękę – przecież nie wiedziała co czyni. Gorzej, jak ktoś decydował się zabić i zjeść obce dziecko – z myślą „tylko by moje przeżyły” – lękając się myśli o ich śmierci.

Hołodomor stał się dla Ukraińców momentem przełomowym. Został wówczas złamany duch oporu przeciwko władzom bolszewickiej Rosji. „Zagońmy żelazną ręką ludzkość do szczęścia” mówiły hasła w obozach lat 20. i 30. w ZSRR. Pomimo okupacji, Ukraińcy nie poddawali się. Szczególnie ci mieszkańcy wsi, nienadający się do dobrowolnego zaliczenia do „hegemonów” ludzkiej społeczności – proletariatu. Właśnie oni pozostawali nosicielami tradycji, kultury, religii i tożsamości narodowej. Ich przypływ do miast nie mógł zostać zmielony i zasymilowany. 7 sierpnia 1932 roku władze ZSRR przyjęły postanowienie o ochronie mienia państwowych przedsiębiorstw, kołchozów i kooperatywów oraz o wzmocnieniu społecznej (socjalistycznej) praworządności. Ludowa – potoczna –  nazwa określała to prawo  „ustawą o pięciu kłosach”, ponieważ za taką ilość rozstrzeliwano na miejscu ludzi zbierających pozostałe na polu zboże w zimie 1932-1933. W gospodarstwach domowych rekwirowano zboże i wszystko co nadawało się do jedzenia włącznie z gotującymi się właśnie ziemniakami w piecu. Rekwizycje przeprowadzały tak zwane „prodzahony” – uzbrojone jednostki składające się z członków partii (aktywistów), przedstawicieli NKWD i lokalnych lumpów. Do dziś nieznana jest dokładna ilość ofiar. Szacuje się ją na liczbę od 4 milionów 581 tysięcy do około 7 milionów.

Prawne uznanie Hołodomoru za ludobójstwo dokonało się w państwie ukraińskim 15 maja 2003 r. w apelu Rady Najwyższej do narodu. 26 listopada 2006 roku została uchwalona ustawa o Hołodomorze 1932-1933 w Ukrainie, która nadała wydarzeniom sprzed 87 i 88 lat kwalifikację prawną ludobójstwa.

W 2010 roku podjęto próbę przeprowadzenia procesu sądowego w przedmiocie Wielkiego Głodu jako zbrodni ludobójstwa, ze względu na niestosowanie terminów przedawnienia do tego typu zbrodni. 13 stycznia 2010 roku Postanowieniem Sądu Apelacyjnego dla miasta Kijowa została uznana wina Józefa Stalina, Wiaczesława Mołotowa, Łazara Kaganowycza, Pawła Postyszewa, Stanisława Kosiora, Własa Czubaria, Mendela Chatajewycza w organizacji ludobójstwa na narodzie ukraińskim. Co prawda spóźniona o 56 lat próba wymierzenia sprawiedliwości, to jednak w przywołanym postanowieniu sądowym zdeterminowano prawne przesłanki dla kwalifikacji prawnej winy radzieckich zbrodniarzy, dla których zabrakło swojej Norymbergi. Istotny jest zwłaszcza akapit oparty o materiał dowodowy: „O celowości zbrodni ludobójstwa wymierzonej w część ukraińskiej grupy narodowej świadczy i taki fakt. Zgodnie z decyzją Biura Politycznego Komitetu Centralnego KPZR (b) i SNC ZSRR zamiast zabitych głodem Ukraińców do odeskiego, dniepropietrowskiego, donieckiego i charkowskiego obwodów Ukrainy zorganizowano przesiedlenie ludności z Rosji oraz Białorusi, tak więc zostało dokonano planowe zastąpienie składu etnicznego wiejskiej ludności w Ukrainie”. Echo tych działań jest widoczne w Ukrainie do dziś. Zresztą, skądinąd mogli się wziąć zwolennicy tzw. „rosyjskiej wiosny” w 2014 roku?

Z punktu widzenia istniejących doktryn prawnych traktujących o prawach człowieka, prawo do życia i prawo do własności są ze sobą ściśle powiązane. Opór przeciwko opresji despotycznej władzy nie może być dokonany przez jednostkę ludzką nieposiadającą zasobów we własności. Piszą o tym teoretycy prawa począwszy jeszcze od Johna Locke’a. Drastyczne w swoich skutkach naruszenie wskazanych praw pozostaje ważną cechą charakterystyczną wyróżniającą ludobójstwo wymierzone w Ukraińców od innych, w trakcie których prawo do życia danej grupy prześladowanej zostało podważone „od razu”, najczęściej na podstawie danych wydumanych formalnych powodów. Koncepcja socjalistycznej praworządności i współwłasności panująca w ideologii komunistycznej nie przewidywała operowania pojęciami związanymi z etnicznością. Mechaniczne dążenie do „hegemonii proletariatu” owinięte w prawo starało się nie zwracać uwagi na „kwestię narodowe”, w ujęciu Lenina. Natomiast zmiana partyjnej doktryny za rządów przestępcy Stalina wypełniało tę lukę poprzez przywrócenie ideologii rosyjskiego imperializmu. Tak więc w oparciu o pierwszą część ideologicznego konstruktu zostało naruszone prawo do własności, a w oparciu o drugą – naruszenie prawa do życia.

W tym miejscu należy postawić pytanie. Czy przez ostatnie dekady został należycie oceniony główny skutek Hołodomoru? Jak się bowiem wydaje, dążenie do realizacji prawa do życia stało się zaprzeczeniem i ustępstwem względem innych praw. Skutki problemów obojętności i lęku przyswojonego na skalę całego narodu. Od 1933 roku aż po odzyskanie niepodległości przez Ukrainę w 1991 roku, USRR była najbardziej konserwatywną prowincją Związku Radzieckiego. Obojętność i lęk zadomowiły się w społeczeństwie, pozostawiając sprawę oporu przeciwko reżimowi nielicznym dysydentom. A naruszony wówczas porządek prawny do dziś pozostaje widoczny. W roku 2004 i 2014 dokonały się istotne zmiany, a długotrwałe skutki ludobójstwa w kontekście społecznym zostały przezwyciężone przez Majdan i Rewolucję Godności. Z prawnym następstwem ludobójstwa – już nieco gorzej.

Polska uznała Hołodomor za ludobójstwo 16 marca 2006 roku na podstawie uchwały Senatu RP. W masowym dyskursie społecznym temat ten nie został jednak do końca przepracowany i przyswojony. Pewna aktywizacja uwagi miała miejsce w 2019 roku po premierze filmu Agnieszki Holland „Obywatel Jones”, poświęconego brytyjskiemu dziennikarzowi Garethowi Jonesowi, który jako pierwszy starał się rozpowszechniać informację o Hołodomorze w krajach Zachodu. Natomiast, niestety, pod wpływem tradycyjnych obrazów „rosyjskiego/radzieckiego Iwana” i pewnych symboli radzieckich istniejących w popkulturze, przeciętny Polak, mówiący ze szczerą życzliwością do znajomego Ukraińca łamanym językiem rosyjskim stylizowanym na słownictwo ZSRR, nie zdaje sobie sprawy co czyni w rzeczywistości. Rosyjski komunizm dla Ukraińca to jak nazizm dla Żyda. I w jednym, i w drugim przypadku najlepszą reakcją jest nieobojętność, która daje możliwość uświadomienia sobie pełnej tragedii bliźniego.

Jest to zresztą dobra metoda na każde społeczne wyzwanie, w tym też, a może przede wszystkim, na czas pandemii.

Witalij Mazurenko – zastępca redaktora naczelnego portalu „Obserwator Międzynarodowy”, prawnik, dziennikarz, doktorant na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, członek Fundacji SCIRE i ekspert formatu Pole Widzenia.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed