Mołdawia: od lat na zakręcie

Niewielki kraj wciśnięty pomiędzy Ukrainę i Rumunię, najbiedniejszy w Europie, który od wielu lat nie może poradzić sobie z postsowiecką spuścizną. Przeżarty korupcją, o przestarzałej gospodarce, który szuka swojego miejsca na mapie świata. Obecnie Mołdawianie stoją przed wielkim dylematem, czy pozostać w strefie wpływów rosyjskich i zacieśnić partnerstwo z Rosja, czy zbliżyć się do swojego większego brata – Rumunii i kierować swoją politykę w kierunku Unii Europejskiej?

Kiszyniów / fot. Piotr Trybalski

Autor: Michał Denys

Dla wielu, Mołdawia to biała plama na mapie Europy, państwo, o którym zapomniano. Świadczy o tym chociażby mała ilość turystów i przedstawicieli zagranicznych w tym kraju. Według amerykańskiej agencji wywiadowczej (CIA), od proklamowania niepodległości kraju (1991) Mołdawia była rządzona przez polityków związanych z Rosją, którzy mogli dorobić się swoich fortun na działalności przestępczej i defraudacji majątku państwowego. Co ciekawe od 2001 roku krajem rządziła partia komunistyczna, co było ewenementem, jeśli chodzi o państwa byłego ZSRR. Długoletnim prezydentem kraju (2001-2009) był Vladimir Voronin – człowiek, który przez lata robił karierę w radzieckim resorcie spraw wewnętrznych, by później stanąć na czele państwa. Wiele mówiono o jego powiązaniach z rosyjskimi oligarchami, jak również z ludźmi prezydenta Rosji – Władimira Putina. Jego polityka była określana jako autorytarna, starał się lawirować między wschodem i zachodem by osiągnąć jak największe korzyści dla państwa, co zresztą nie przyniosło rezultatów i kraj pogrążył się w dalszej zapaści. Voronin realizował koncepcję „mołdawianizmu” – czyli poglądu i idei o odrębności narodów: rumuńskiego i mołdawskiego.

W kwietniu 2009 roku doszło do wielkich zamieszek w stolicy kraju – Kiszyniowie. Społeczeństwo zmęczone ciągłą stagnacją i autorytaryzmem partii komunistycznej, jak również niezadowolone z wyników wyborów do parlamentu krajowego postanowiło wziąć sprawy swoje ręce i siłą zdobyło parlament oraz siedzibę prezydenta. W wyniku działań policji śmierć poniosło kilka osób, a prezydent Voronin oskarżył opozycję o próbę zorganizowania zamachu stanu. Mimo to, uznano wyniki wyborów, w których zwycięstwo odniosła Partia Komunistów Republiki Mołdawii, a prezydent Voronin utrzymał stanowisko. Wszystko zmieniło się w lipcu tego samego roku po kolejnych, przyśpieszonych wyborach do parlamentu Mołdawii, kiedy to cztery opozycyjne ugrupowania stworzyły – Sojusz na rzecz Integracji Europejskiej. Partia Komunistyczna przestała rządzić krajem, natomiast prezydent Voronin we wrześniu tego samego roku zmuszony został podać się do dymisji. Od tego momentu za kierunek polityki zagranicznej uznaje się integrację z Unią Europejską i polepszenie stosunków z Rumunią.

 

Plahotniuc i jego Mołdawia

Po odejściu od władzy komunistów wydawało się, że kraj przejdzie szereg reform, które przybliżą go do Europy Zachodniej. Tak się jednak nie stało, a rozdrobnienie na scenie proeuropejskich partii politycznych nie wyszło na dobre. Do tego na arenie politycznej państwa pojawiła się postać Vladimira Plahotniuca, biznesmena, który finansuje i de facto kieruje Partią Demokratyczną Mołdawii. Według wielu polityków kontroluje także działania parlamentu, a nawet rządu, gdzie najważniejsze stanowiska zajmują jego bliscy współpracownicy. Jest on również najbogatszym człowiekiem w Mołdawii z majątkiem szacowanym na 2,5 miliarda dolarów. Zarządzał lub nadal kontroluje najważniejsze spółki w kraju, również te państwowe z przemysłem paliwowym na czele. Wielu Mołdawian twierdzi, że bez jego zgody prezydent ani premier nie podejmuje ważnych decyzji, a wszystko ustalane jest podczas kuluarowych rozmów. Dla Mołdawian Plahotniuc jest największym pracodawcą w kraju, ale przy tym postacią negatywną, której zarzuca się kradzież blisko 1 miliarda dolarów pomocy międzynarodowej dla Mołdawii. Jest z pewnością człowiekiem, który będzie miał decydujący wpływ na to, w którą stronę politycznie skieruje się Mołdawia. Niejasne są ponadto jego powiązania z rosyjska mafią, a majątek, którego się dorobił pochodzi najprawdopodobniej z działalności przestępczej. Największą trudnością, jeśli chodzi o wyeliminowanie Plahotniuca z życia politycznego państwa, są jego powiązania z najważniejszymi politykami w kraju, jak również to, że finansuje on proeuropejską koalicję, która bez jego środków może stać się marginalnym tworem, który przejdzie do historii.

 

Panrumuniści i problem Naddniestrza

Coraz większą siłą polityczną w kraju są tzw. „panrumuniści”, czyli zwolennicy utworzenia jednego państwa z sąsiadującą Rumunią. Część z nich twierdzi, że Mołdawianie to właściwie Rumuni i traktować ich należy jako oddzielną grupę etniczną, a nie osobny naród. Nie widzą oni także potrzeby istnienia dwóch oddzielnych ośrodków państwowych. Od kilku lat widać zmianę podejścia społeczeństwa do tej kwestii, a obecnie nawet 30% mieszkańców Mołdawii chce przyłączenia do Rumunii. Część obserwatorów i politologów uważa, że jest to jedynie pragmatyczne podejście, ponieważ Rumunia, jako silniejsza gospodarka i członek UE da mieszkańcom tego kraju możliwość rozwoju, polepszenia warunków życia jak i wyjazdu do Europy Zachodniej. Na drugim biegunie znajdują się zwolennicy budowy bliskiego partnerstwa z Rosją, szczególnie w regionach leżących blisko nieuznawanego na arenie międzynarodowej państwa, czyli Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej (NRM).

To quasi-państwo oderwało się na początku lat 90. XX w. od Mołdawii, tworząc swoją administrację. Jest właściwie kontrolowane i finansowane przez Kreml, który destabilizuje ten region szukając jak najwięcej stref wpływów i przekupując polityków zarówno mołdawskich, jak i naddniestrzańskich. Obejmuje tereny na lewym brzegu Dniestru z populacją trochę ponad 500 tys. mieszkańców. Jego powstanie zainicjowane zostało prawdopodobnie przez Rosję, a bez rosyjskiego wsparcia gospodarczego i militarnego nie miałoby racji bytu. Rządzący Naddniestrzem stworzyli instytucje takie jak: parlament, rząd, sądy i inne organy przypominające każde inne demokratyczne państwo, niestety mają one jednak charakter fasadowy, a zapisany w konstytucji system wielopartyjny praktycznie nie istnieje. Wszelka opozycja jest silnie kontrolowana, a wszelkie sympatie prorumuńskie i promołdawskie skutecznie tłamszone. Podejrzewa się rządzących Naddniestrzem o łamanie praw człowieka i prześladowania mniejszości. Na czele państwa stoi prezydent – Wadim Krasnosielski, który określany jest w mediach jako bliski przyjaciel i naśladowca Władimira Putina. W przeszłości pojawiały się próby rozwiązania problemu Naddniestrza, jednym z nich było tzw. „Memorandum Kozaka” (nazwane tak od imienia rosyjskiego dyplomaty Dymitrija Kozaka), porozumienie zaproponowane zostało w 2003 roku, a jego stronami zostały: Mołdawia, Naddniestrze, Rosja, Ukraina i OBWE. Porozumienie zakładało zmianę struktury państwa mołdawskiego na federację i uznanie pełnej autonomii Naddniestrza i Gagauzji. Naddniestrze miało zachować własny budżet, system podatkowy, konstytucję, oraz władzę wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. Dodatkowo językiem urzędowym miał być mołdawski, a oficjalnym także rosyjski. W ostatniej chwili, 25 listopada 2003 roku, ówczesny prezydent Mołdawii Vladimir Voronin odrzucił postanowienia i odmówił podpisania dokumentu. Za główną przyczynę odmowy zatwierdzenia porozumienia uważa się negatywną opinię USA, jeśli chodzi o propozycję rosyjską rozwiązania problemu Naddniestrza, a co więcej według niektórych europejskich i amerykańskich polityków taki dokument mógłby utrudnić Mołdawii integrację z Europą Zachodnią.

Jeśli chodzi o perspektywy Naddniestrza na najbliższe lata, to można określić je, jako mało korzystne. „Państwo” izolowane na arenie międzynarodowej, utrzymujące się dzięki wsparciu Rosji i chronione przy pomocy żołnierzy rosyjskich jest silnie nie wydolne. Przestarzała gospodarka, przestępczość zorganizowana i starzejące się społeczeństwo nie wróży najlepiej. Dodatkowo problem z własną tożsamością i brak jasnego planu politycznego będzie destabilizujący dla tego quasi-państwa. Mimo to w referendum w 2006 roku aż 97% społeczeństwa opowiedziało się za niepodległością i uniezależnieniem od Mołdawii.

Nierozwiązaną kwestia dla Mołdawian jest ich przynależność do organizacji międzynarodowych, każde zbliżenie Mołdawii do struktur UE jest szybko hamowane przez Kreml, widoczne szczególnie po wprowadzeniu przez Rosję embarga na mołdawskie wino, które jest dla tego kraju jednym z najważniejszych produktów eksportowych. Warto wspomnieć, że duża część społeczeństwa jest mocno zrusyfikowana i silnie wspiera wszelkie decyzje Władimira Putina. Wojsko rosyjskie stacjonujące w Naddniestrzu jest pewnym pasem bezpieczeństwa dla Kremla. Dla rządu Mołdawii natomiast rodzajem ostrzeżenia, by zbyt mocno nie zapatrywało się na zachód i pozostało w kręgu państw byłego ZSRR.

 

Państwo podzielone

Tak niewielkie, bo liczące 34 tys. km2 państwo, boryka się z wieloma kłopotami. Od politycznych, przez gospodarcze, które są nierozwiązane od wielu lat, po etniczne i narodowościowe, które jeszcze bardziej osłabiają to niestabilne państwo. Zróżnicowane nastroje społeczne co do kierunku, w którym powinna podążać Mołdawia, jak również różne zapatrywania mieszkańców poszczególnych części kraju, nie ułatwiają przeprowadzania zmian. Zbliżenie do UE nie będzie możliwe bez rozwiązania problemu Naddniestrza (NRM), nie wydaje się także, by Rosja zechciała pomóc w tym zakresie, ponieważ z punktu widzenia geopolitycznego w jej interesie leży kontrola terenów Mołdawii i niedopuszczanie w ten rejon struktur takich jak np. NATO. Na południu kraju istnieje autonomiczny obszar – Gagauzja, który stanowi samodzielną administrację i jest zamieszkany głównie przez Gagauzów, czyli mniejszość etniczną pochodzenia tureckiego. Ludność ta przejawia, podobnie jak w Naddniestrzu, tendencje prorosyjskie, co jeszcze bardziej destabilizuje region i wpływa na całą Mołdawię. Język dominujący w regionie to także rosyjski, a społeczeństwo częściej myśli o Unii Celnej z Rosją niż o integracji z UE. Nie można zapominać także o istnieniu silnej grupy romskiej, która zamieszkuje północno-wschodnią część kraju, a szczególnie miasto Soroki. W kraju, w zależności od regionu, używa się języków: rumuńskiego, rosyjskiego, ukraińskiego i lokalnie gagauskiego. Co ciekawe i dość specyficzne, język mołdawski nie ma statusu oficjalnego, a jedynie określany jest regionalnym dialektem i formą języka rumuńskiego używanego na terenie Mołdawii. Pokazuje to po raz kolejny jak mało jest symboli świadczących o silnej świadomości i wspólnocie narodowej Mołdawian.

 

Wizja przyszłości

Kiedy w marcu tego roku na głównym placu w Kiszyniowie manifestowało blisko 30 tys. ludzi a manifestanci wyzywali parlamenty obu krajów do utworzenia jednego państwa, wydawało się, że wizja zjednoczenia z Rumunią stanie się rzeczywistością. Na manifestacji pojawił się nawet Traian Băsescu, były wieloletni prezydent Rumunii – wielki zwolennik zjednoczenia obu państw. Póki, co, wydarzenia zwolniły tempa, a frakcja prezydenta Dodona, która chce bliższej współpracy z Rosją, silnie rywalizuję z parlamentem mołdawskim, który chce zbliżenia z Unią Europejską i Zachodem Europy. Problemem dla sporej części Mołdawian jest ich własny prezydent. Blokuje on wszelkie postanowienia, które mogą zbliżyć ten kraj do UE, odmawia współpracy z proeuropejskimi politykami w parlamencie mołdawskim. Przez część opozycji mołdawskiej, prezydent Dodon podejrzewany jest o współpracę z służbami specjalnymi Federacji Rosyjskiej i działanie na szkodę kraju. Czara goryczy przelana została 24 września tego roku, kiedy Trybunał Konstytucyjny Mołdawii zawiesił w wykonywaniu obowiązków prezydenta Dodona. Powodem tej decyzji była odmowa Dodona w przedmiocie mianowania nowych ministrów wskazanych przez premiera i rządzącą Partię Demokratyczną. Decyzję o zatwierdzeniu nowych ministrów ma podjąć premier lub przewodniczący parlamentu. Konsekwencją tej decyzji, może być dalszy rozłam na scenie politycznej kraju i pogłębienie się kryzysu tożsamościowego i politycznego. Wydaje się również, że Mołdawię mogą czekać kolejne przyspieszone wybory zarówno do parlamentu jak i wybory prezydenckie.

Sami Mołdawianie wydają się już zmęczeni trwającym impasem i brakiem jednoznacznej decyzji rządzących. Dlatego duża część z nich bierze sprawy w swoje ręce i emigruje z kraju. Według badań blisko połowa młodych ludzi rozważa wyjazd na stałe z kraju, kierunkiem wyjazdów mają być państwa UE. Krajobraz Mołdawii już teraz jest dramatyczny, opustoszałe wsie i miasteczka, w których pozostali jedynie starsi mieszkańcy to już powszechny widok. Niskie pensje, bezrobocie, kiepska opieka medyczna i brak nadziei na zmianę, buduje posępny obraz kraju. Nadzieje na lepsze przywracają wizyty polityków unijnych jak również środki płynące z krajów wspólnoty. Niestety ich przepływ jest hamowany przez ludzi pokroju Plahotniuca, którzy budują państwo na słabych fundamentach, pełnych korupcji i niejasnych interesów.

W najbliższej przyszłości Rosji może zależeć na silniejszej destabilizacji kraju, by w konsekwencji przekonać Mołdawian do powrotu na wschód i oddania się pod „skrzydła” Kremla. Wydaje się, że dopóki nie pojawią się politycy, którzy podejmą ryzyko i wybiorą któryś z możliwych wariantów drogi politycznej kraju, to nie wiele się zmieni. Możliwe, że sami mieszkańcy już nie długo będą w stanie zdecydować o swoimi losie. Pytaniem otwartym pozostaje, jaką cenę mogą za to zapłacić?

 

Michał Denys jest autorem i publicystą Obserwatora Międzynarodowego.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed