Zbigniew Rokita: Mundial w Rosji to wizytówka Putina [WYWIAD]

Ze Zbigniewem Rokitą, autorem książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium” (Wydawnictwo Czarne), o powiązaniach świata sportu i polityki – w szczególności w Rosji – organizatorze piłkarskich Mistrzostw Świata, rozmawia Tomasz Lachowski.

Zbigniew Rokita

Rozpoczął się Mundial w Rosji, są już pierwsze niespodzianki, ale my spotykamy się nie po to, aby rozmawiać o wynikach, a raczej o kulisach sportu i jego silnych związkach z polityką. Zanim jednak poruszymy sam kontekst Mistrzostw Świata w Rosji to chciałbym Cię zapytać o początki futbolu w tytułowym „Imperium” – Imperium Rosyjskim. Jak to się stało, że ze czasów Cara zaczęto kopać piłkę na ziemiach rosyjskich?

W połowie XIX wieku piłka nożna jest już coraz bardziej popularnym sportem w ojczyźnie futbolu, czyli Anglii i za sprawą głównie marynarzy z Wysp Brytyjskich trafia w najdalsze zakątki globu. Najpierw to miasta portowe ogarniała nowa pasja, a następnie piłka trafiała do interioru. Grali w piłkę przede wszystkim gastarbeiterzy – Brytyjczycy czy Niemcy. Rosjanie początkowo nie mieli pojęcia o piłce nożnej, kiedy w Anglii trwały już regularne rozgrywki ligowe, dlatego pierwsze kluby, które powstają na terytorium Caratu to właśnie zespoły zakładane przez Brytyjczyków, w szczególności w Petersburgu. Co ciekawe, pod koniec XIX wieku w Imperium Rosyjskim uważano futbol za sport mało godny, ponieważ trzeba było taplać się w błocie czy biegać za jakąś szmacianką z odsłoniętymi łydkami. Wtedy wydaje się, że to kolarstwo stanie się sportem narodowym w Rosji i podczas jednego z wyścigów zorganizowano pierwszy pokaz gry w piłkę nożnej.

Kiedy w takim razie piłka nożna przełamuje początkową barierę niechęci społeczeństwa rosyjskiego? I jak do nowego sportu odnosiły się władze Imperium?

Na przełomie XIX i XX w. następuje „dekolonizacja” futbolu w Rosji, kiedy zaczynają kopać piłkę już nie tylko przybysze z Wysp Brytyjskich, ale właśnie sami Rosjanie. Dla Caratu piłka była również wielką niewiadomą. Nawet w sensie językowym, ponieważ po rosyjsku i na klub piłkarski i na partię polityczną używano tego samego określenia, właśnie „partia”. Ponadto, kluby to zrzeszenia ludzi, które też mogą się władzom źle kojarzyć – możliwość knucia spisku przeciwko władzy czy jakiś rewolucyjnych zapędów zawsze jest większa, kiedy ludzie mają możliwość się spotkać i przebywać ze sobą przez dłuższy czas. W późniejszym okresie udaje się nieco wyrugować cudzoziemców z futbolu, gra staje się bardziej dostępna, jednak za czasów Imperium Rosyjskiego piłka nożna jest tak naprawdę w powijakach i nie udaje się dograć żadnego sezonu ligowego do końca.

Na kartach „Królów strzelców” opisujesz występ reprezentacji piłkarskiej Imperium Rosyjskiego podczas Igrzysk Olimpijskich w Sztokholmie, który jednak kończy się blamażem drużyny rosyjskiej. Jak do niego doszło?

Rzeczywiście, to właśnie wtedy reprezentacja Caratu po raz pierwszy wyjeżdża za granicę. W czasie Igrzysk rosyjska kadra przegrywa w pierwszym meczu z Finlandią, czyli w tamtej dobie … częścią Imperium Rosyjskiego. Zauważmy, że Carat jest dużo bardziej liberalny w tym względzie niż np. Austro-Węgry, które nie pozwalają wówczas Czechom utworzyć swojej reprezentacji. W drugim meczu Imperium Rosyjskie spotyka się z Cesarstwem Niemieckim, którego zawodnicy nie są wcale wybitnymi graczami, a jednak doznaje sromotnej porażki 0:16. Drużyna rosyjska okrywa się w swojej ojczyźnie hańbą, a futbol tak naprawdę rozwinie się dopiero kilkadziesiąt lat później, już za Związku Radzieckiego.

Jak zatem przewrót bolszewicki wpłynął na rozwój futbolu w ZSRR? Opisujesz w swojej książce, że przywódcy radzieccy, a już w szczególności Józef Stalin nie pałał wielką miłością do futbolu. Podobnie zresztą jak Adolf Hitler w III Rzeszy – to trochę zadziwia, biorąc pod uwagę dzisiejszą tendencję współczesnych dyktatorów do ogrzewania się w blasku wielkich wydarzeń sportowych czy sukcesów swoich zawodników.

Stalin był na tylko na jednym spotkaniu piłkarskim w swoim życiu – zresztą całkowicie wyreżyserowanym meczu Spartaka Moskwa z własnym rezerwami, którego areną był Plac Czerwony. Co ciekawe, i Hitler był widzem tylko jednego meczu (Niemiec z Norwegią podczas Igrzysk w Berlinie w 1936 roku), a oba te wydarzenia dzielił jedynie miesiąc. Na pewno sport był już wtedy orężem w rękach propagandystów, czego dowodem są choćby berlińskie Igrzyska, ale piłka nożna jako dyscyplina młoda raczej nie zachwyciła dyktatorów ZSRR i III Rzeszy, choć np. Mussolini już doceniał siłę futbolu także w świecie polityki. Ponadto, to właśnie dopiero w 1936 roku rozegrano w Związku Radzieckim pierwszy sezon ligowy. Wcześniej wcale nie było takie pewne, że futbol stanie się dyscypliną popularną. Bolszewicy zadawali pytanie o sens istnienia w społeczeństwie radzieckim sportów o zachodnim rodowodzie (piłka nożna, ale i np. hokej) opartych na rywalizacji, ale i na oszustwie, bo czym innym są zwody czy triki. Sport miał być przestrzenią dla działalności kolektywnej, często odbywały się inscenizacje, np. przemycania literatury rewolucyjnej przez granicę i to traktowano jako sport. Piłce jednak udało się przetrwać i powoli zdobyła popularność, a także przychylność władz.

Zbigniew Rokita i Tomasz Lachowski

Ważną rolę w rozwoju piłki w ZSRR odegrali bracia Starostinowie, w tym zwłaszcza najstarszy – Nikołaj. Jest on właściwie spoiwem łączącym trzy epoki – Carat, Związek Radziecki oraz już niezależną Rosję. Pomimo swojej popularności i sławy ich życie w Sowietach nie było jednak usłane różami, i to właśnie na tle ich historii widać jak bardzo sport powiązany jest z polityką.

Na pewno zwróciliście państwo uwagę podczas transmisji pierwszego meczu polskiej kadry na Mundialu z Senegalem, który odbył się na stadionie Otkrytije w Moskwie, obiekcie Spartaka, taką rzeźbę-ławeczkę, na której i wokół której znajduje się w sumie czterech mężczyzn. To właśnie bracia Starostinowie, legendy rosyjskiej (radzieckiej) piłki nożnej. Najstarszy z braci, Nikołaj, zaczął swoją przygodę z piłką jeszcze za Cara, był gwiazdą Spartaka, a potem trenerem tej moskiewskiej drużyny, a już po upadku w ZSRR tworzył rosyjski związek piłkarski. Co do politycznego kontekstu Twojego pytania, to „nieszczęściem” braci był fakt, że tworzyli Spartak Moskwa. Rywalizacja piłkarska Spartaka z Dynamem Moskwa, klubem NKWD, za którym stał sam Ławrientij Beria, spowodowała przymusową tułaczkę braci Starostinów po całym Związku Radzieckim. Polityka znów wygrała z czystym sportem.

Równie ciekawy jak początki futbolu w ZSRR jest też czas, kiedy wielki kolos się powoli sypał, Michaił Gorbaczow ogłosił swoją słynną Pieriestrojkę, a futbol – zwłaszcza – na prowincji imperium sowieckiego stawał się coraz bardziej zależny od rodzących się nacjonalizmów. Interesującym przykładem, który opisujesz jest kontekst Górskiego Karabachu, dziś formalnie części Azerbejdżanu, jednak de facto państwa nieuznawanego pod wpływem Armenii. Czy piłka potęgowała konflikty na tle narodowościowym, czy też próbowała jakoś łagodzić nastroje pomiędzy Ormianami a Azerami?

Postanowiłem spojrzeć na konflikt o Górski Karabach właśnie pod kątem piłki nożnej. Pierwsze poważne niepokoje to 1987 rok, a sama wojna rozpoczyna się z początkiem lat dziewięćdziesiątych. Co się jednak wówczas działo w futbolu, w czasie kiedy konflikt stawał się coraz bardziej intensywny, pod koniec lat 80. XX w.? Przyszedł rozkaz „z góry”, żeby mecze pomiędzy drużynami azerskimi i armeńskimi kończyły się remisami – od 1987 roku wyniki stają jednolite – 0:0 i 1:1. Więcej bramek to też więcej emocji, więc lepiej było do tego nie dopuszczać. Te remisy padały jednak tylko wtedy, kiedy musiałby, czyli na szczeblu ogólnoradzieckim, bo już w niższych ligach kluby z Azerbejdżanu i Armenii zostają porozdzielane, niektóry trafiały nawet do dywizji zlokalizowanych w Azji Centralnej. Piłka zatem miała za zadanie łagodzić napięcia (albo przynajmniej nie powodować uaktywnienia się kolejnych pokładów wzajemnej niechęci i napięcia), ale było to działanie w pełni przez Moskwę kontrolowane. Pamiętamy też, jak w czasach nam bliższych, Armenia i Azerbejdżan trafiły do jednej grupy eliminacyjnej (m.in. z Polską) i wówczas ten dwumecz się nie odbył. Od tego czasu UEFA tworzy takie pary krajów, których drużyny nie mogą się spotkać w rozgrywkach pucharowych w Europie, no chyba, że już w fazach finałowych.

Najwięcej tych par tworzy Rosja, co prowokuje pytanie o wpływ agresji rosyjskiej na Ukrainę w 2014 roku na świat piłki nożnej, a przede wszystkim w samym kraju nad Dnieprem?

Agresja Rosji na Ukrainę miała oczywiście kolosalny wpływ na ukraińską piłkę. I to w sensie dosłownym, bo poprzez aneksję Krymu Rosja „przejęła” liczne drużyny piłkarskie z Półwyspu, z tym dwa, które grały w ukraińskiej najwyższej klasie rozgrywkowej (a Tawrija Symferopol to przecież pierwszy mistrz niepodległej Ukrainy). Dziś te kluby już w wersji kadłubowej, grają w lidze krymskiej, którą UEFA zaakceptowała, choć z brakiem możliwości awansu do europejskich pucharów. Niewykluczone, że w przyszłości te kluby dostaną zgodę na grę po prostu w rosyjskim systemie ligowym.

Agresja Rosji miała też (pośredni) wpływ na uznany klub Metalist Charków, który … przestał istnieć. W XXI w. był to klub jednego z ukraińskich oligarchów, Oleksandra Jarosławskiego, jednak padł ofiarą wrogiego przejęcia i tuż przed Majdanem otoczenie byłego prezydenta Wiktora Janukowycza zmusiło Jarosławskiego do odsprzedania Metalista. Po Rewolucji Godności Janukowycz i spółka uciekli do Rosji, Metalist Charków został przez nich porzucony, pieniądze się skończyły a klub upadł. Dziś to kibice próbują oddolnie reaktywować klub. W chwili obecnej w Charkowie gra Szachtar Donieck, który też musiał po rozpoczęciu działań zbrojnych na Donbasie emigrować, najpierw do Lwowa, a dziś na wschód Ukrainy.

Rosyjska agresja nastąpiła w 2014 roku, a więc ponad 4 lata przed rozpoczęciem Mundialu w Rosji. Wydaje się, że był to dobry moment, żeby FIFA w ramach sankcji świata sportu odebrała te mistrzostwa Putinowi. Tak się jednak nie stało – dlaczego?

FIFA powinna odebrać wówczas mistrzostwa Rosji, tak się jednak nie stało i uważam to za wielką kompromitację tej organizacji. Większym skandalem jest chyba tylko decyzja o przyznaniu jeszcze kolejnych mistrzostw Katarowi… Nie było też żadnych większych nacisków ze strony państw zachodnich, żeby rzeczywiście pozbawić Putina zabawki w postaci Mundialu. Czy Rosja kupiła te mistrzostwa albo grała nieczysto? Nie ma na to większych dowodów, choć szereg tych „miękkich”, różnych prezentów dawanych wysoko postawionym przedstawicielom FIFA, jest nam dostępnych. Putin też szczerze zaprzyjaźnił się z Seppem Blatterem, długoletnim przewodniczącym międzynarodowej federacji piłki nożnej, który często odwiedzał go w Moskwie. Blatter komplementował Władimira Władimirowicza, że ten mógłby stać na czele każdej organizacji, w tym FIFA, na co prezydent Rosji odwzajemniał się z kolei uwagą, że Szwajcar powinien otrzymać pokojową Nagrodę Nobla. To wszystko z pewnością miało wpływ na utrzymanie decyzji o organizacji przez Rosję Mundialu – dość powiedzieć, że za agresję na Ukrainę Federacji Rosyjskiej nie spotkały tak naprawdę żadne sankcje, również na gruncie piłki klubowej.

Zbigniew Rokita i Tomasz Lachowski

W swojej książce opisujesz, że Władimir Putin nie był tak wielkim entuzjastą organizacji przez Rosję wielkich zawodów sportowych. Putin jak Stalin i Hitler niechętny sportowi? To trochę nie pasuje do wizerunku przywódcy na Kremlu.

Putina rzeczywiście należało przekonywać do organizacji wielkiej sportowej imprezy – ale do Igrzysk Olimpijskich w Soczi. To był zresztą ciekawe, ponieważ ludzie rosyjskiego sportu stworzyli „operację specjalną”, która miała na celu uzyskanie pozytywnej decyzji Władimira Putina o organizacji Igrzysk. Zorganizowano ludzi, którzy np. dzwonili do ulubionej stacji radiowej Putina i mówili, jak to byłoby wspaniale, żeby zawody takiej rangi się w Rosji odbyły. Kampania była zatem odwrotna od podobnych tego typu, prowadzonych w innych krajach, gdzie to władze przekonują społeczeństwa, a w Rosji społeczeństwo przekonywało swojego przywódcę (śmiech). Do Mundialu prezydenta Rosji przekonywać już nie musiano, był jego wielkim zwolennikiem, angażując się bezpośrednio najpierw w lobbowanie na rzecz mistrzostw, a potem ich przygotowań.    

Sam Mundial w Rosji to jedno, ale ekspansja rosyjska poprzez sport i piłkę zwłaszcza w świecie zachodnim jest faktem nie od dziś. Symbolem stał się Roman Abramowicz, który w 2003 roku kupił Chelsea Londyn. Gazprom stał się sponsorem strategicznym UEFA, promując się podczas meczów Ligi Mistrzów. Jak ważny dla Kremla jest dziś sport w kontekście poprawy swojego wizerunku na świecie? I jak korzysta przy tym z działalności rosyjskich oligarchów?

Należy zacząć od tego, że w Rosji biznes jest ściśle powiązany z polityką i nie sposób jest zbudować wielkiego kapitału bez przychylności władz. Przypadek Michaiła Chodorkowskiego pokazuje z kolei co się dzieje, kiedy ta przychylność się kończy. Jeśli zaś chodzi o sport, to część klubów jest kontrolowanych przez oligarchów, którzy jednak mają kontakt z Kremlem. Pozostała część drużyn należy albo do władz, np. lokalnych, albo do Gazpromu – co do zasady władza państwowa kontroluje piłkę nożną. Wspomniany przez Ciebie Abramowicz opłacał pensję selekcjonerowi rosyjskiej Sbornej – Fabio Capello – jedną z najwyższych na świecie. Oligarchowie finansują budowy nowych boisk, co zresztą nie tyczy się tylko samego futbolu. Są oligarchowie, którzy odpowiadają na koszykówkę, inni za biathlon. Na tej zasadzie rodzą się też „wybitne” zespoły bez historii i tradycji nagle zdobywające wielkie laury, które upadają, kiedy zmienia się „strategia” prowadzenia klubu – w świecie piłki nożnej takim przykładem jest klub Anży Machaczkała, w którym grali tacy zawodnicy jak Roberto Carlos czy Samuel Eto’o, dziś błąkający się w drugiej lidze rosyjskiej.

Kiedy w 2003 roku Roman Abramowicz kupował Chelsea to jednocześnie otworzył nową epokę w najważniejszej i najbogatszej lidze świata – lidze angielskiej. To co on zrobił było motywowane trochę tym, żeby ulotnić się z Rosji, a przede wszystkim wyprowadzić swój majątek. Abramowicz nigdy specjalnie nie mieszał się do polityki, miał dobre relacje z Putinem, ale to były czasy Chodorkowskiego. Ponadto, kupując Chelsea, Abramowicz kupił sobie wizytówkę: „patrzcie, jestem”. Jeśli Putin chciałby coś mu zrobić, to więcej ludzi, w tym świata zachodniego, mogłoby się zanim wstawić. Co ciekawe, rosyjscy oligarchowie, którzy są właścicielami klubów w Europie Zachodniej grają na ogół według zachodnich reguł, zachowując się inaczej niż w Rosji – przede wszystkim są transparentni, czym też wzbudzają zaufanie środowiska i społeczeństwa krajów zachodnich. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że tak jak Abramowicz wkupił się w łaski angielskie – choć nie bez kontrowersji – po zakupie Chelsea, tak Putin chce dużo ugrać dla siebie przez Mundial w oczach Zachodu. I to nawet jeśli, jak pamiętamy, większość przywódców świata demokratycznego zbojkotowała ceremonię otwarcia mistrzostw. Mundial ma być wizytówką dla Putina.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz Lachowski.

 

Zdjęcia: Konrad Jęcek (Gun for Hire).

Zbigniew Rokita – dziennikarz, reportażysta, autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium” (Wydawnictwo Czarne), redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”

Wywiad jest skróconym zapisem spotkania ze Zbigniewem Rokitą w ramach cyklu „Świat z innej beczki” w Łodzi 13 czerwca 2018 roku. Patronem merytorycznym cyklu jest Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej w Łodzi.

 

Tomasz Lachowski

Prawnik, dziennikarz, doktor nauk prawnych, redaktor naczelny magazynu i portalu "Obserwator Międzynarodowy"; adiunkt w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych (Uniwersytet Łódzki).

No Comments Yet

Comments are closed