Prof. Andriej Melkow: Najpierw trzeba przestać się bać [WYWIAD]

O relacjach Rosji z Ukrainą i planach Władimira Putina w kilka dni po zabójstwie Borysa Niemcowa, rozmawiamy z prof. dr. hab. Andriejem Melkowem, prezesem Instytutu Współczesnych Badań Humanistycznych w Moskwie, wydawcą czasopisma naukowego „Studia Humanitatis”.

Prof. Andriej Melkow
Prof. Andriej Melkow

Rozmawiamy jakiś czas po zabójstwie Borysa Niemcowa, ikony ruchy opozycyjnego w Rosji. Czy ta śmierć może zmienić Rosję?

Myślę, że ta śmierć już zmieniła Rosję. Procesy, które odbywają się w życiu społecznym i politycznym zaczynają przyśpieszać. Społeczeństwo rosyjskie w ciągu poprzedniego roku bardzo mocno się spolaryzowało. Przyczyną tego stanu rzeczy jest kryzys ukraiński, a dokładniej – stosunek do niego. Ze swoistego „przedstawienia” władzy kreowanego przez media wylewa się histeria, rozbrzmiewają apele aby ujawniać i karać „sprzedawczyków narodu”, tak zwaną „piątą kolumnę”. Do „sprzedawczyków” ojczyzny automatycznie zalicza się ludzi niezgadzających się z oficjalną polityką Kremla – tak w przypadku formowania krytycznych ocen wojny na Ukrainie, jak i demonstrowanego stosunku do procesów wewnątrzkrajowych.

Borys Niemcow był jednym z pierwszych na „liście sprzedawczyków”, tworzonej przez władzę i jej narrację. Śmierć Niemcowa jest wynikiem realizacji polityki nienawiści i gniewu, która objęła współczesne społeczeństwo rosyjskie. Niestety, ale to droga prowadząca do wojny domowej. Tak. Na pewno. Śmierć Niemcowa zmieniła Rosję. Jeśli pozwolono zamordować popularnego polityka opozycyjnego tuż obok Kremla, to ile jest warte życie przeciętnego obywatela, który krytykuje władzę?

W mediach pojawiło się wiele wersji zabójstwa Niemcowa. Pojawia się wśród nich wątek islamistyczny, prowokacja ukraińska, a ostatnio ukazał się w Internecie filmik „firmowany” przez pro-rosyjskich separatystów walczących w Donbasie o tzw. „Noworosję”, w którym przyznają się oni do morderstwa. Która wersja jest najbardziej prawdopodobna?

W tych oficjalnych wersjach nie ma nawet wzmianki o tym, że zabójstwem Niemcowa mogła być zainteresowana władza, którą on tak dosadnie krytykował. Moim zdaniem, w ramach obiektywnego śledztwa muszą zostać rozpatrzone wszystkie wersje. Teraz władze ogłaszają zatrzymanie kilku potencjalnych sprawców, którzy mają pochodzenie kaukaskie. Lecz to tylko różne warianty, nic jeszcze nie zostało udowodnione. W Rosji zdarzają się przypadki, że niewinnych ludzi pociąga się do odpowiedzialności, albo zmusza się innych do przyznania się do zbrodni. Uważam, że do zbadania okoliczności zabójstwa Niemcowa powinni zostać włączeni przedstawiciele społeczeństwa, opozycji.

Najlepiej byłoby zorganizować niezależne, parlamentarne śledztwo. To przecież oczywiście, że zabójstwo Niemcowa ma kontekst polityczny, dlatego wyłączenie ze śledztwa społeczeństwa i zwolenników zmarłego polityka stanowić będzie kolejny przykład lekceważenia narodu przez Kreml. Stworzy to dodatkowe napięcie w stosunkach władzy i społeczeństwa.

Władimir Putin twierdzi, że odpowiednie postępowanie prokuratorsko-sądowe – rzetelne, szybkie i skuteczne – zostanie przeprowadzone a sprawcy zbrodni wykryci i surowo ukarani. Czy można w ogóle wierzyć w te słowa?

Niestety, ale żadna głośnia zbrodnia polityczna we współczesnej Rosji nie została wyjaśniona. Postępowania przeprowadzane są na ogół niefachowo, zakrawa to na jakąś cyniczną grę resortów siłowych. W tym przypadku nie tyle szybkość jest ważna, ale jakość, efektywność dochodzenia. Zauważmy, że przestępców nie udało się zatrzymać „na gorącym uczynku”, chociaż obszar wokół murów Kremla jest doskonale chroniony, a dane kamer telewizyjnych okazały się nic nie warte. Dlaczego tak się stało, kto stoi za lekceważącym stosunkiem resortów siłowych do całości zdarzenia? A może nie jest to lekceważenie, a część jakiegoś planu ogólnego? Teraz jest niezwykle ciężko wierzyć w to, że przestępstwo będzie szybko wyjaśnione. Myślę, że, niestety, ale nazwisk prawdziwych zabójców Niemcowa – lub zleceniodawców tego okrutnego mordu – tak naprawdę nigdy nie poznamy. Wątpliwe, czy ci, kto jak owi mężczyźni pochodzenia kaukaskiego, zostaną publicznie wskazani jako sprawcy, w rzeczywistości mieli z tym coś wspólnego.

Jaka jest dziś realna siła rosyjskiej opozycji demokratycznej? Czy te kilkadziesiąt tysięcy osób na Marszu Pamięci Borysa Niemcowa w Moskwie i kilkanaście na Marszu w Petersburgu to początek, czy raczej kres możliwości mobilizacji społeczeństwa przez opozycyjny ruch demokratyczny w Rosji?

Opozycja w Rosji jest dziś podzielona. Być może, śmierć Borysa Niemcowa pomoże zjednoczyć ruch protestu. Lecz to nie jest zadanie, które da się szybko zrealizować. Ludzie byli zszokowani morderstwem Niemcowa i dlatego wyszli na ten milczący protest, a to może jednoczyć opozycję. To był akt osobistego stosunku każdego z tysięcy osób względem tragedii. Lecz nie możemy mówić jeszcze o prawdziwej mobilizacji społeczeństwa.

Najpierw ludzie muszą przestać się bać, należy przezwyciężyć lęk. Przecież dla wielu obywateli samo wyjście na Marsz Pamięci – choć dozwolony przez władzę – było już formą protestu, czymś heroicznym i na swój sposób wybitnym. Konsolidacja społeczeństwa ziści się dopiero po przezwyciężeniu tych lęków jednostkowych i sformułowaniu społecznych wymogów, które władza powinna spełnić. Każda władza. Tak po ludzku marsze pamięci Niemcowa pokazały potencjał ruchu opozycyjnego i w pewnym stopniu natchnęły uczestników. Choć wciąż jednego celu i drogi do jego osiągnięcia wśród opozycji nie ma.

Czy w Rosji jest jeszcze miejsce dla ruchu demokratycznego? Wydaje się, że Putin systematycznie, po kolei „kasuje” możliwości działania opozycji.

Uważam, że w dzisiejszej Rosji reanimują się: jedynowładztwo i pańszczyzna. To zatrzymało rozwój społeczeństwa obywatelskiego w kraju przynajmniej na 150 lat. W tych warunkach wartości demokratyczne zostały praktycznie zniwelowane do minimum. W społeczeństwie demokratycznym istnienie opozycji jest korzystne, przede wszystkim, także dla samej władzy. To droga do samooczyszczenia władzy, jej samokontroli. W warunkach autorytaryzmu opozycja jest niepotrzebna, wręcz niewskazana. W Rosji powzięto kurs mający na celu marginalizację opozycji, jej działacze określani są mianem „sprzedawczyków”, wrogów ojczyzny. Według narracji władzy, każdy, kto krytykuje Kreml jest faszystą, agentem obcych wywiadów, albo szpiegiem. Takiego człowieka, zgodnie z oficjalną ideologią, nie wystarczy „po prostu” ukarać, a należy sądzić jak najbardziej niebezpiecznego przestępcę. Narrację władzy wzmacnia służalczy przekaz medialny. I ludzie wierzą w te wymyślone zagrożenia. Dziś w Rosji, tak zwyczajnie, bardzo ciężko zajmować się działalnością opozycyjną.

Budowa społeczeństwa otwartego, demokratycznego to przede wszystkim konieczność zachowania niezależnych, obiektywnych mediów. Czy w Rosji są jeszcze niezależne gazety, czy serwisy internetowe? Bo jak można zaobserwować, telewizja, czyli największy i najskuteczniejszy środek oddziaływania na społeczeństwo jest już raczej całkowicie opanowana przez ludzi podporządkowanych Władimirowi Władimirowiczowi.

W Rosji jeszcze istnieją media niezależne, jest ich trochę. Najważniejsze z nich to kanał telewizyjny „Deszcz”, portale internetowe „Słoń.ru”, „Grani.ru” oraz „Sotnik-TV”, dzienniki „Codzienne Czasopismo”, „Nowa gazeta”, „The New Times”, rozgłośnie „Radio Swoboda” i radio „Echo Moskwy”. Warto jednak powiedzieć, że w istocie istnieją dwie partie: „partia telewizji” i „partia Internetu”. Współczesny stan społeczeństwa rosyjskiego pokazuje, że „partia telewizji” wciąż wygrywa z „partią Internetu”. Telewizja podaje informacje w sposób jednoznaczny – widzowi pozostaje się jedynie z wiadomością zgodzić, a na refleksje nie ma ani czasu, ani miejsca. Jednocześnie państwo atakuje wolne i niezależne media w Internecie. Nawet bez sądowych zezwoleń blokują wszystkie kanały informacji, które próbują w alternatywny sposób do władzy rozpowszechniać informację o sytuacji w kraju. Likwidowane lub zawieszane są blogi aktywistów obywatelskich, internetowe fora dyskusyjne, grupy w mediach społecznościowych. Na szczęście kontrolowanie Internatu w całości nie jest możliwe, dlatego to właśnie ta globalna sieć pozostaje, kto wie czy nie jedynym źródłem, gdzie ludzie mogą otrzymać informację inną, niż tę lansowaną przez media reżimowe, a także koordynować swoje wspólne działania.

Marsz Pamięci Borysa Niemcowa w Moskwie / Fot. Andriej Melkow
Marsz Pamięci Borysa Niemcowa w Moskwie / Fot. Andriej Melkow

W trakcie Marszu obok tysięcy flag rosyjskich zauważyć można było także ukraińskie, a jeden z ważniejszych postulatów dotyczył konieczności uwolnienia Nadii Sawczenko. Czy rosyjska opozycja wspiera Kijów w walce z pro-rosyjskim separatyzmem w Donbasie także w inny sposób, czy uważa, że jest to mimo wszystko wewnętrzna sprawa Ukraińców?

Tu każdy decyduje sam. Jakiegoś ogólnego stanowiska pośród podzielonej opozycji w stosunku do sytuacji na Ukrainie i do wojny w Donbasie nie ma. Wydaje się, że jest jednak jakieś generalne potępienie wojny i uczestnictwa w niej – w tej czy innej formie – rosyjskich wojskowych. Należy przy tym powiedzieć, że w Rosji obecnie, pomału ale jednak, formuje się absolutnie nowe zjawisko polityczne – nazwijmy je „ukrainofilią” lub „ruchem na rzecz Ukrainy”. Działania te mogą rozwinąć się w najbliższych latach w poważny ruch opozycyjny, który będzie wywierał istotny wpływ na Kreml i procesy polityki zagranicznej władzy Federacji Rosyjskiej.

Żywym świadectwem wzmacniania nastrojów proukraińskich w Rosji stały się dwa Marsze Pokoju, które przeszły ulicami Moskwy 15 marca i 21 września 2014 roku. Nie zważając na wojnę informacyjną, zastraszania i agresywną propagandę mediów państwowych, w celu poparcia narodu ukraińskiego na ulice stolicy Rosji wyszły dziesiątki tysięcy osób, które „przeszmuglowały” do centrum Moskwy ukraińskie sztandary, antywojenne hasła i plakaty. Jednym z najbardziej konsekwentnych proukraińskich aktywistów był właśnie Borys Niemcow. Borys zdążył zrobić bardzo dużo dla wsparcia nowej Ukrainy i zatrzymania wojny.

Pozostając przy temacie konfliktu zbrojnego na Ukrainie. Czy uważa Pan, że Władimir Putin może wymusić na pro-rosyjskich bojownikach przestrzeganie postanowień porozumienia z Mińska? Czy jest to płonne myślenie, bo Putinowi wcale nie chodzi o to, żeby konflikt wygasić, tylko go cały czas podsycać, a separatyści w Doniecku i Ługańsku są do tego najlepszym narzędziem?

Myślę, że sam format mińskich rokowań jest niedoskonały. Do realnego obniżenia poziomu przemocy porozumienia z Mińska nie doprowadziły, tryb kontroli uzgodnień jest dramatycznie słaby. Pokazały to już pierwsze porozumienia mińskie, podobnie rzecz się ma także teraz. Bardzo podoba mi się idea ukraińskiej władzy, polegająca na zaproszeniu do Donbasu misji pokojowej ONZ. Wydaje się, że to najbardziej perspektywiczny wariant. W ten sposób można położyć kres rozlewowi krwi i dać początek procesowi stabilizacji, powrotu do życia w pokoju.

To również droga dla Ukrainy dla jej późniejszej integracji z strukturami europejskimi. Mamy przecież pozytywny przykład Cypru. W połowie lat 70. XX stulecia wskutek działań wojsk tureckich okupowano prawie 50% terytoriów tego państwa wyspiarskiego. Wojska ONZ potrafiły zatrzymać eskalację konfliktu zbrojnego. Następnie, nie zważając na skutki wojny i utratę dużej części terytorium, Republika Cypru potrafiła wkroczyć na drogę europejskiego rozwoju, przeprowadzić ważne i efektywne reformy. Wreszcie, grecka część Cypru weszła do Unii Europejskiej, a poziom życia tam różni się znacznie w stosunku do standardu życia na terytoriach okupowanych. Ukraina mogłaby pójść „drogą cypryjską”, uwzględniając oczywiście specyfikę swojego kraju.

Jakie zakończenie konfliktu o Donbas najbardziej usatysfakcjonuje Władimira Putina? Scenariusz krymski, czyli przyłączenie Doniecka i Ługańska do Rosji, czy raczej pozostawienie ich formalnie jako część terytorium Ukrainy co da możliwość rozbijania państwa ukraińskiego od wewnątrz i zablokowania jej wejścia do Unii Europejskiej i NATO?

Uważam, że głównym celem tej wojny nie jest Donbas, a jest nim cała Ukraina. Rzecz w tym, że elity rosyjskie uważały dotychczas Ukrainę za swoją kolonię, która zbuntowała się, którą należy uspokoić – w tym militarnie. Zatrzymać wojnę w Donbasie może tylko przemiana stosunku rosyjskich elit do „kwestii ukraińskiej”. W istocie, ta „kwestia ukraińska” pozostaje nierozstrzygnięta jeszcze od czasów Imperium Rosyjskiego, już przeszło 150 lat. Tylko wtedy, kiedy Rosjanie, ale przede wszystkim władza zrozumieją, że Ukraina jest niezależnym, suwerennym państwem, mającym własną mowę, literaturę, kulturę i sztukę, można będzie obwieścić koniec zagrożenia dla Ukrainy, dla bezpieczeństwa europejskiego.

Na koniec naszej rozmowy proszę o odpowiedź – czy jest w ogóle jakaś szansa na zmianę sytuacji wewnętrznej w Rosji? Czy w Moskwie może powstać „obywatelski Majdan”, którego ponoć tak bardzo obawia się Putin?

Rosja nie jest Ukrainą. Przy całym podobieństwie oraz bliskości tych krajów i narodów, różne procesy, w tym i polityczne, kształtują się bardzo różnorodnie. Paniczna bojaźń władzy dotycząca możliwości wystąpienia „Majdanu” w Rosji spowodowana jest ignorancją historii Ukrainy. To przede wszystkim niezrozumienie procesów, które poruszyły społeczeństwo ukraińskie do aktywnego, publicznego protestu. W historii Rosji przemiana władzy zazwyczaj odbywała się albo wskutek przewrotów pałacowych, albo podczas zmowy elit, albo wskutek naturalnych procesów biologicznych, kiedy przywódca umierał śmiercią naturalną.

Ukraińcy zawsze miłowali wolność i niezależność, zresztą właśnie o tym traktuje hymn ukraiński. Rosjanie są ze swej natury dużo bardziej pasywni, nie ingerują tak w tkankę wewnętrznych procesów politycznych w kraju. Natomiast opozycja nie jest w stanie wyklarować dla siebie jednego, najważniejszego zadania, które pozwoliłoby jej się prawdziwie zjednoczyć. Należy powiedzieć, że naród rosyjski nigdy odgrywał i wciąż nie odgrywa decydującej roli w obalaniu reżimów władzy. Dlatego, wydaje się, że możliwość wystąpienia „Majdanu” w Rosji władza wykorzystuje dla zastraszenia ludności, jako narzędzie presji na społeczeństwo, a nie przeciwnie – narodu na władzy. Moim zdaniem, jeśli w Rosji dojdzie do jakiejś formy protestu społecznego, to nie będzie to „powtórka” z kijowskiego Majdanu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz Lachowski

Tomasz Lachowski

Prawnik, dziennikarz, doktor nauk prawnych, redaktor naczelny magazynu i portalu "Obserwator Międzynarodowy"; adiunkt w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych (Uniwersytet Łódzki).

No Comments Yet

Comments are closed